„Przeczarowując świat” ma złożoną ikonografię, odwołujesz się między innymi do fresków z renesansowego Palazzo Schifanoia w Ferrarze i siedemnastowiecznych rycin Jacquesa Callota. To dość odważne w kontekście weneckiego Biennale, gdzie poszczególne pawilony konkurują o uwagę w natłoku bodźców. Czy twój projekt ma stawiać przed widzem wyzwanie w rozsupływaniu tych wątków?
Wielu artystów myśli o tym, jak to, co robi, może dotrzeć do szerszej publiczności i być zrozumiane. Poziom skomplikowania zależy w pewnej mierze od tego, kto o projekcie opowiada. Punktem wyjścia była kompozycja z Palazzo Schifanoia. Trójpodział na sferę mitologiczną w górnym pasie, pośrodku dekany i miesiące, znaczące cykliczność roku, a na dole życie codzienne ludzi. My tworzymy swój własny pałac obrazów. Trochę przy tym zmieniając, mitologię zastępując „przewłaszczeniem” obrazu Romów z grafik Callota. Środkowa część bliska jest motywom z Ferrary, pojawiają się karty tarota, znaki zodiaku, ale wymyślone postaci mitologiczne zastąpiły kobiety romskie, bohaterki afektywnych herstorii. W kontekście innych prac, które są przeładowane barwami, ten środkowy pas, na błękitnym tle, uspokaja i wycisza, odłącza górę od dołu, a jednocześnie je spaja.
Sala Miesięcy, Museo Schifanoia, Ferrara, dzięki uprzejmości Musei di Arte Antica di Ferrara, fot. Daniel RumiancewDolną część wypełniają obrazy współczesnego życia Romów, przede wszystkim z Małopolski. Choć w kontekście współczesności myślałam też o zdjęciach z lat 80. Dodatkowym elementem jest karta tarota, która będzie otwierać pawilon – gigantyczna karta mówiąca o odmienności losu, przedstawiająca koło fortuny.
Po miesiącach myślenia o tym projekcie i pracy nad nim dopiero teraz tak naprawdę zastanawiam się, jak zostanie on odebrany. Każdy inaczej odczytuje tę historię, ja np. mojej rodzinie specjalnie tego nie opowiadam, wolę, żeby to oni mi powiedzieli, co widzą. Jest tu oczywiście wiele wątków, bo opowiadam o Romach, którzy są wszędzie, przekraczają wszelkie granice. Obok Pawilonu Polskiego mamy pawilony Rumunii, niedaleko Serbię czy Grecję. Na początku myśleliśmy o tym, w jaki sposób symbolicznie połączyć Romów, którzy przecież mieszkają we wszystkich tych krajach. Pierwszy pomysł był na tyle spektakularny, że pracowałabym nad nim pewnie dwa lata. Romowie są wszędzie, specyfiką naszej kultury jest to, że dla nas nie ma czegoś takiego jak granice, bez problemu odnajdujemy się w różnych państwach. Polska jest moim krajem, tutaj się urodziłam, ale jestem ciekawa innych miejsc. Wielowiekowa wędrówka Romów, do której zostali zmuszeni, opowiedziana poprzez obrazy zaczerpnięte z Callota, jest więc ważnym elementem opowieści.